proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem
rozdział dedykowany
rozdział dedykowany
mojemu Aniołkowi
Aleksandrze AA
dziękuję za podniesienie
mnie, kiedy
moje struny się zerwały
mnie, kiedy
moje struny się zerwały
i mogły
liczyć tylko
na Ciebie
liczyć tylko
na Ciebie
bez Ciebie, nie pisałabym
teraz tego rozdziału.
teraz tego rozdziału.
Dziękuję z całego serca!
14 czerwca, 2014
Dzisiaj poszłam na zakupy z April. Ostatnio mamy bardzo mało czasu dla siebie, ponieważ ja idę do pracy na 14:00, wracam około 20:00, a April ma pracę w kwiaciarni od 8:30 do 12:00, a potem od 15:00 do 19:30. Naprawdę trudno było nam znaleźć czas, ale Jason powiedział, że mogę przyjść na 15:00, bo wtedy mieliśmy dopiero otworzyć.
Byłam dumna z tego, że mogę kupić sobie nowe ubrania za własne, uczciwie zarobione pieniądze.
Kiedy wyszłyśmy ze Starbucks'a, każda ruszyła w swoją stronę. Przez całą drogę do pracy czułam na sobie czyjś wzrok. Ustaliłam, że to niepokój przez moją bezsenność. Chociaż znalazłam na to lek - Jacob. Odkąd zasypiam w jego objęciach, jakość mojego snu znacznie się polepszyła (co nie znaczy, że problemy ze spaniem zniknęły).
-Hej, już jestem! - krzyknęłam wchodząc tylnym wejściem.
-Cześć, Philadelfia. Dobrze, że jesteś. Mam prośbę, czy mogłabyś dzisiaj zostać dwie godziny dłużej, ogarnąć po klientach i zamknąć? Jedną byś odrobiła zamiast 15, a za druga bym ci oczywiście zapłacił. Ty i Jacob jesteście jedynymi osobami którym ufam... - zaczął Jason.
-Jasne, zamykamy o 22? - pytam bez wahania, bo nie mam większych planów na dzisiejszy wieczór.
-Tak, bardzo ci dziękuję.
-Nie ma za co - odpowiadam i przebieram się w moje robocze ubrania. Kiedy weszłam za ladę, spostrzegłam Jacoba. Wygląda uroczo z nosem ubrudzonym w mące.
-Chyba się ubrudziłeś - szepnęłam mu do ucha.
-Oj, chyba masz klientki - kiwnął głową w stronę drzwi. Przewróciłam oczami. To były te piętnastolatki, które przychodziły poślinić się do Jacoba.
-To ty masz klientki - zaśmiałam się i wróciłam za ladę.
-Ten chłopak jest taki przystojny - powiedziała jedna z nich, niska brunetka. Słysząc to, przygryzłam wargę powstrzymując się od śmiechu.
On jest przystojny, a ty jesteś dla niego za młoda. To się nazywa pedofilia, drogie dziecko - pomyślałam.
-Jak myślisz, ile ma lat? - kontynuowała dziewczyna.
-Nie wiem... Może z dwadzieścia? - odpowiedziała jej rudowłosa koleżanka.
Boże daj mi siłę.
-Czy coś wam podać? - zapytałam.
-Tak, dwa piwa - powiedziała beztrosko rudowłosa.
Popatrzyłam na nie zdziwiona.
Dzieci, wytrzyjcie sobie mleko spod nosa.
-Dowód poproszę - uśmiechnęłam się sztucznie.
Nastolatki spojrzały po sobie z zakłopotaniem.
-Jest jakiś problem? - zapytałam.
-Nie, nie ważne - mruknęła brunetka, po czym wzięła swoją koleżankę pod rękę i wyszły z lokalu.
Przewróciłam oczami i posłałam rozbawione spojrzenie w stronę Jacoba. Chłopak dla żartów oblizał wargi spoglądając na drzwi. Zaczęłam się śmiać.
Moje życie w tamtej chwili wyglądało zbyt idealnie. Miałam świetną pracę, najlepszych przyjaciół, wspaniałego chłopaka i byłam na dobrej drodze do spełnienia marzeń.
Dzisiaj poszłam na zakupy z April. Ostatnio mamy bardzo mało czasu dla siebie, ponieważ ja idę do pracy na 14:00, wracam około 20:00, a April ma pracę w kwiaciarni od 8:30 do 12:00, a potem od 15:00 do 19:30. Naprawdę trudno było nam znaleźć czas, ale Jason powiedział, że mogę przyjść na 15:00, bo wtedy mieliśmy dopiero otworzyć.
Byłam dumna z tego, że mogę kupić sobie nowe ubrania za własne, uczciwie zarobione pieniądze.
Kiedy wyszłyśmy ze Starbucks'a, każda ruszyła w swoją stronę. Przez całą drogę do pracy czułam na sobie czyjś wzrok. Ustaliłam, że to niepokój przez moją bezsenność. Chociaż znalazłam na to lek - Jacob. Odkąd zasypiam w jego objęciach, jakość mojego snu znacznie się polepszyła (co nie znaczy, że problemy ze spaniem zniknęły).
-Hej, już jestem! - krzyknęłam wchodząc tylnym wejściem.
-Cześć, Philadelfia. Dobrze, że jesteś. Mam prośbę, czy mogłabyś dzisiaj zostać dwie godziny dłużej, ogarnąć po klientach i zamknąć? Jedną byś odrobiła zamiast 15, a za druga bym ci oczywiście zapłacił. Ty i Jacob jesteście jedynymi osobami którym ufam... - zaczął Jason.
-Jasne, zamykamy o 22? - pytam bez wahania, bo nie mam większych planów na dzisiejszy wieczór.
-Tak, bardzo ci dziękuję.
-Nie ma za co - odpowiadam i przebieram się w moje robocze ubrania. Kiedy weszłam za ladę, spostrzegłam Jacoba. Wygląda uroczo z nosem ubrudzonym w mące.
-Chyba się ubrudziłeś - szepnęłam mu do ucha.
-Oj, chyba masz klientki - kiwnął głową w stronę drzwi. Przewróciłam oczami. To były te piętnastolatki, które przychodziły poślinić się do Jacoba.
-To ty masz klientki - zaśmiałam się i wróciłam za ladę.
-Ten chłopak jest taki przystojny - powiedziała jedna z nich, niska brunetka. Słysząc to, przygryzłam wargę powstrzymując się od śmiechu.
On jest przystojny, a ty jesteś dla niego za młoda. To się nazywa pedofilia, drogie dziecko - pomyślałam.
-Jak myślisz, ile ma lat? - kontynuowała dziewczyna.
-Nie wiem... Może z dwadzieścia? - odpowiedziała jej rudowłosa koleżanka.
Boże daj mi siłę.
-Czy coś wam podać? - zapytałam.
-Tak, dwa piwa - powiedziała beztrosko rudowłosa.
Popatrzyłam na nie zdziwiona.
Dzieci, wytrzyjcie sobie mleko spod nosa.
-Dowód poproszę - uśmiechnęłam się sztucznie.
Nastolatki spojrzały po sobie z zakłopotaniem.
-Jest jakiś problem? - zapytałam.
-Nie, nie ważne - mruknęła brunetka, po czym wzięła swoją koleżankę pod rękę i wyszły z lokalu.
Przewróciłam oczami i posłałam rozbawione spojrzenie w stronę Jacoba. Chłopak dla żartów oblizał wargi spoglądając na drzwi. Zaczęłam się śmiać.
Moje życie w tamtej chwili wyglądało zbyt idealnie. Miałam świetną pracę, najlepszych przyjaciół, wspaniałego chłopaka i byłam na dobrej drodze do spełnienia marzeń.
Oczywiście, los przygotował dla mnie o wiele ciekawszy scenariusz.
***
Jacob pojechał do sklepu po alkohol na wieczór, a ja miałam zamknąć lokal. Zabrałam swoje zakupy, które wcześniej tego dnia zrobiłam z April, zgarnęłam klucze z zaplecza i upewniłam się, że wszystko jest na swoim miejscu. Kiedy już byłam gotowa, zamknęłam główne wejście, a sama wyszłam przez tylne.
Przez wejście dla personelu wychodziło się do ślepego zaułka, przez który trzeba było przejść, by przedostać się na deptak przy plaży. Byłam niespokojna, ponieważ całe to odgałęzienie było kompletnie nieoświetlone. Kiedy nie spałam, miałam dużo czasu do myślenia, a to rozwijało moją wyobraźnię i naprawdę bałam się iść przez te ciemności. W końcu zebrałam się w sobie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę deptaka, na którym na pewno przechadzało się teraz mnóstwo ludzi idących na imprezy.
Niespodziewanie poczułam jak ktoś zaciska wokół mnie ramiona. Byłam pewna, że to Jacob chce mnie przestraszyć, ale zapach tej osoby zupełnie odbiegał od jego świeżych perfum Guerlain Homme, które sama dla niego wybrałam. Nim zdążyłam wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ktoś przyłożył wilgotną gazę do moich ust.
Nie, tylko nie eter. Błagam.
Uwierzcie mi, to nie było tak jak w filmach, że tylko poczułam eter i od razu zapadłam w sen. Nie, musiałam wziąć kilka oddechów, żeby substancja zaczęła działać. Przez ten czas naprawdę chciałam krzyczeć, ale z mojego gardła wychodziły tylko zduszone jęki. Przez około dwie minuty walczyłam z oddechem, aż w końcu poddałam się, ponieważ;sprawca trzymał mnie zbyt mocno, eter zaczął działać, a ja zbytnio panikowałam, aby zrozumieć, co działo się w okół mnie. W końcu opuściłam powieki i zapadłam w ciężki sen.
Uwierzcie mi, to nie było tak jak w filmach, że tylko poczułam eter i od razu zapadłam w sen. Nie, musiałam wziąć kilka oddechów, żeby substancja zaczęła działać. Przez ten czas naprawdę chciałam krzyczeć, ale z mojego gardła wychodziły tylko zduszone jęki. Przez około dwie minuty walczyłam z oddechem, aż w końcu poddałam się, ponieważ;sprawca trzymał mnie zbyt mocno, eter zaczął działać, a ja zbytnio panikowałam, aby zrozumieć, co działo się w okół mnie. W końcu opuściłam powieki i zapadłam w ciężki sen.
***
Otworzyłam oczy. Podniosłam się z łóżka i rozejrzałam dookoła pokoju. Z sufitu zwisała czarna lampa, która była jedynym źródłem światła. Panował półmrok. Ściany były koloru zgniłej zieleni. W niektórych miejscach widniały jasne zacieki. Przypomniało mi się wydarzenie z poprzedniej nocy. Przerażona wstałam i podeszłam do drzwi, aby jak najszybciej wydostać się z tego zimnego pomieszczenia. Byłam ubrana tylko w legginsy i koszulkę na ramiączkach. Nacisnęłam klamkę, jednak drzwi się nie otworzyły. Zaczęłam w nie uderzać pięściami.
-Na pomoc! Proszę, niech ktoś mnie wypuści! - krzyczałam. Zaczęły mnie piec oczy.
Nie płacz. Zachowaj spokój, zachowaj spokój... - powtarzałam w myślach. Wzięłam kilka głębokich oddechów i przestałam panikować.
Podeszłam do łóżka, które miało na sobie tylko prześcieradło. Ściągnęłam je i owinęłam go wokół mojego ciała. To jednak nie przyniosło żadnych skutków. Z każdą minutą było mi coraz zimniej. Mój oddech pod wpływem temperatury zamienił się w "parę". Nie mogłam się w żaden sposób rozgrzać, ponieważ miałam bose stopy. Betonowa podłoga była niesamowicie zimna. Siedziałam na poplamionym materacu i trzęsłam się jak osika. Ze strachu i zimna. Pomieszczenie w którym się znajdowałam wyglądało jak opuszczony pokój w nawiedzonym psychiatryku. Byłam zbyt przerażona, żeby się ruszyć. W końcu podjęłam ostateczną próbę zawołania pomocy. Kiedy tylko podeszłam do drzwi, te się otworzyły. Przede mną stał znajomy niebieskooki blondyn. Ze zdziwienia upuściłam prześcieradło, która odsłoniła moje nagie ramiona.
-Niall? Co ty tu robisz? - wydusiłam z siebie.
Chłopak uśmiechnął.
O nie, tylko nie to! Czy to on mnie porwał?!
-Proszę, pomóż mi - wyszeptałam, bo gdybym spędziła choć jedną minutę dłużej w tej lodówce, zamarzłabym na śmierć.
Wziął mnie pod za rękę i zanim zdążyłam zaprotestować, zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku. Weszliśmy po schodach, po czym przeszliśmy przez kilka dobrze oświetlonych korytarzy.
Czyli trzymał mnie w piwnicy.
Weszliśmy do pokoju na końcu długiego korytarza wyłożonego czerwonym dywanem. Chłopak otworzył przede mną drzwi i popchnął mnie tak mocno, że upadłam na podłogę, boleśnie obcierając łokieć. Jęknęłam z bólu.
-Zamknij się - warknął i podszedł do szafki nocnej, która stała obok dużego łóżka. Postanowiłam bezszelestnie wstać i wymknąć się z sypialni. Jakby czytając mi w myślach, blondyn się odezwał - na twoim miejscu bym tego nie robił. Moje mieszkanie jest dobrze obstawione.
Posłuchałam go. Strach przejął kontrolę nad moim ciałem.
Co, jeśli mnie pobije, albo zgwałci?! A jeśli zrobił coś Jacobowi? Nie, nie, nie! Boże, proszę pomóż!
Po chwili Niall podszedł do mnie i kazał wstać. Zrobiłam to. Od razu poczułam zimny metal ocierający mój lewy nadgarstek. Pociągnął mnie za sobą i drugą obręczą kajdanek przykuł mnie do ramy łóżka.
-Proszę, puść mnie - szepnęłam.
-Wypuszczę cię, jak tylko nam pomożesz, kochanie - powiedział spokojnie.
Okej, czas na Złą Philadelphię.
-Człowieku, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale to co teraz robisz, jest jakby wykroczeniem prawnym. Więc, wypuść mnie teraz i nikomu nie pisnę słówka. - starałam się brzmieć przekonująco.
Niall spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
-Zobaczysz, za kilka dni nas pokochasz - szepnął i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Co to znaczy "nas"? Jestem poważnie wkurzona.
Z tego co zrozumiałam, to miałam im pomóc. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło, ale to oznaczało, że potrzebowali mnie. Tylko po co? Miałam "im" pomóc w przewiezieniu dragów? Jako przynęta?
Natłok myśli przyprawił mnie o ból głowy. Zaczęłam szarpać za kajdanki. Przysięgam, że mogłabym wyrwać ramę łóżka, ale to oznaczało prawdopodobne kłopoty, a i tak Niall zakluczył drzwi.
Pewnie ciekawi Was, co wtedy czułam? Otóż trudno mi to wytłumaczyć. Jednocześnie czułam strach, niepokój i złość.
Strach - czy coś mi się stanie? Nigdy już nie zobaczę Jacoba, April ani Crisa?
Niepokój - czy oni są w ogóle zdrowi? Wszyscy żyją i mają się dobrze?
Złość - za kogo "oni", kimkolwiek byli, się uważają?! Nie mogą tak po prostu porywać sobie niewinnej osoby.
Zaczęłam krzyczeć o pomoc, co też nie przyniosło żadnego skutku. W końcu zaczęłam się czuć głodna. Zegarek na szafce nocnej wskazywał godzinę 14.00. Nie jadłam ani śniadania, ani obiadu. A wszyscy wiedzą jak bardzo uwielbiam jeść. Dużo jeść.
Sprawdziłam, czy mam możliwość położenia się na łóżku. Udało mi się przesunąć metalowe obręcze wzdłuż zawijasów ramy i mogłam spokojnie opaść na łóżko. Było takie miękkie i tak pięknie pachniało, że od razu zachciało mi się spać. Przymknęłam powieki, ale ktoś otworzył drzwi. Otworzyłam oczy i zauważyłam blondyna trzymającego w rękach tacę z jedzeniem. Podniosłam się i powstrzymałam od wydania jęku.
Na tacy stał talerz z rogalikami, dżemem, miodem, masłem, croissant oblany czekoladą, dzbanek soku pomarańczowego i kubek z kawą (domyśliłam się, ponieważ w pokoju unosił się jej świeży zapach).
Niall najwidoczniej zauważył moje głodne spojrzenie (głodne oczywiście w kontekście jedzenia) i zaśmiał się.
Kurde, czy on ma zamiar dać mi to jedzenie?
-Oczywiście, dam ci to, ale... - spojrzał znacząco na moje usta, po czym jego wzrok powędrował w dół swojego ciała. Moja mina musiała wyrażać więcej niż słowa, ponieważ byłam pewna, że chłopak mówi prawdę. - Boże, przecież tylko żartuję, Dziewico Maryjo - dodał przewracając oczami. Podał mi tacę, a ja bez żadnego skrępowania zaczęłam pochłaniać mój śniadanio/luncho/obiad.
-Chociaż, gdybyś chciała... - szepnął siadając obok mnie, zdecydowanie zbyt blisko. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego oddech na moim odsłoniętym ramieniu. - ... wystarczy słowo.
I kiedy już myślałam, że zaraz mnie zgwałci, wstał i ruszył w kierunku drzwi.
-Wrócę... Późno. Nie czekaj na mnie, kochanie - szepnął i wyszedł.
Taa, jakbym chciała na ciebie czekać.
Dokończyłam posiłek i odstawiłam tacę na podłogę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam prawie pewna, że sypialnia należy do Niall'a. Była bardzo duża. Ściany były pomalowane na ciemno, z sufitu zwisała modernistyczna lampa. Na podłodze walały się ubrania, puszki po napojach i papierki po słodyczach. W kącie zauważyłam nawet fioletowy biustonosz. Miałam wielką nadzieję, że pościel była świeża. Na ścianie, oprawiona w szklaną ramę, wisiała koszulka, prawdopodobnie jakiegoś zespołu piłkarskiego. Dostrzegłam gitarę rzuconą na podłogę. Zrobiło mi się smutno, bo jak można tak traktować instrument? Na szafce oprócz zegarka stała pusta ramka na fotografię.
Po co mu pusta ramka? Ten pokój jest tak strasznie zabałaganiony. Nic tu do siebie nie pasuje, wszystko jest przypadkowe.
Przeturlałam się na drugą stronę łóżka i dosięgłam gitarę. Nie mogłam na niej zagrać, więc po prostu ułożyłam ją obok siebie na łóżku. Musiała być droga, ponieważ kiedy przez przypadek zahaczyłam o struny (które zresztą były złote*), wydobył się z niej przepiękny dźwięk. Była wykonana najprawdopodobniej z mahoniu, co było głównym świadectwem jej wysokiej ceny. Tak strasznie chciałam na niej zagrać.
Może to głupie, ale czułam się bezpieczniej, kiedy obok mnie leżał instrument.
_________________________________________________________________________________
*instnieją złote struny, są one stosunkowo droższe od nkrmalnym strun
Hejka.
Z góry przepraszam, że tak strasznie zaniedbałam czytanie Waszych wspaniałych blogów. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. Obiecuję się poprawić!
Pisałam ten rozdział dosyć długo, ponad miesiąc. Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Mam ostatnio problemy, chociaż jest już lepiej. Pisałam ten rozdział już około 20 sierpnia, kiedy było na serio źle. Ale teraz mi się polepszyło i jakoś chyba przeżyję :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność.
Hopefully You liked the chapter! :)
Pamiętajcie o ulubionym cytacie!
Do napisania, Kropeczki!
~Mint Candy
-Na pomoc! Proszę, niech ktoś mnie wypuści! - krzyczałam. Zaczęły mnie piec oczy.
Nie płacz. Zachowaj spokój, zachowaj spokój... - powtarzałam w myślach. Wzięłam kilka głębokich oddechów i przestałam panikować.
Podeszłam do łóżka, które miało na sobie tylko prześcieradło. Ściągnęłam je i owinęłam go wokół mojego ciała. To jednak nie przyniosło żadnych skutków. Z każdą minutą było mi coraz zimniej. Mój oddech pod wpływem temperatury zamienił się w "parę". Nie mogłam się w żaden sposób rozgrzać, ponieważ miałam bose stopy. Betonowa podłoga była niesamowicie zimna. Siedziałam na poplamionym materacu i trzęsłam się jak osika. Ze strachu i zimna. Pomieszczenie w którym się znajdowałam wyglądało jak opuszczony pokój w nawiedzonym psychiatryku. Byłam zbyt przerażona, żeby się ruszyć. W końcu podjęłam ostateczną próbę zawołania pomocy. Kiedy tylko podeszłam do drzwi, te się otworzyły. Przede mną stał znajomy niebieskooki blondyn. Ze zdziwienia upuściłam prześcieradło, która odsłoniła moje nagie ramiona.
-Niall? Co ty tu robisz? - wydusiłam z siebie.
Chłopak uśmiechnął.
O nie, tylko nie to! Czy to on mnie porwał?!
-Proszę, pomóż mi - wyszeptałam, bo gdybym spędziła choć jedną minutę dłużej w tej lodówce, zamarzłabym na śmierć.
Wziął mnie pod za rękę i zanim zdążyłam zaprotestować, zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku. Weszliśmy po schodach, po czym przeszliśmy przez kilka dobrze oświetlonych korytarzy.
Czyli trzymał mnie w piwnicy.
Weszliśmy do pokoju na końcu długiego korytarza wyłożonego czerwonym dywanem. Chłopak otworzył przede mną drzwi i popchnął mnie tak mocno, że upadłam na podłogę, boleśnie obcierając łokieć. Jęknęłam z bólu.
-Zamknij się - warknął i podszedł do szafki nocnej, która stała obok dużego łóżka. Postanowiłam bezszelestnie wstać i wymknąć się z sypialni. Jakby czytając mi w myślach, blondyn się odezwał - na twoim miejscu bym tego nie robił. Moje mieszkanie jest dobrze obstawione.
Posłuchałam go. Strach przejął kontrolę nad moim ciałem.
Co, jeśli mnie pobije, albo zgwałci?! A jeśli zrobił coś Jacobowi? Nie, nie, nie! Boże, proszę pomóż!
Po chwili Niall podszedł do mnie i kazał wstać. Zrobiłam to. Od razu poczułam zimny metal ocierający mój lewy nadgarstek. Pociągnął mnie za sobą i drugą obręczą kajdanek przykuł mnie do ramy łóżka.
-Proszę, puść mnie - szepnęłam.
-Wypuszczę cię, jak tylko nam pomożesz, kochanie - powiedział spokojnie.
Okej, czas na Złą Philadelphię.
-Człowieku, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale to co teraz robisz, jest jakby wykroczeniem prawnym. Więc, wypuść mnie teraz i nikomu nie pisnę słówka. - starałam się brzmieć przekonująco.
Niall spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
-Zobaczysz, za kilka dni nas pokochasz - szepnął i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Co to znaczy "nas"? Jestem poważnie wkurzona.
Z tego co zrozumiałam, to miałam im pomóc. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło, ale to oznaczało, że potrzebowali mnie. Tylko po co? Miałam "im" pomóc w przewiezieniu dragów? Jako przynęta?
Natłok myśli przyprawił mnie o ból głowy. Zaczęłam szarpać za kajdanki. Przysięgam, że mogłabym wyrwać ramę łóżka, ale to oznaczało prawdopodobne kłopoty, a i tak Niall zakluczył drzwi.
Pewnie ciekawi Was, co wtedy czułam? Otóż trudno mi to wytłumaczyć. Jednocześnie czułam strach, niepokój i złość.
Strach - czy coś mi się stanie? Nigdy już nie zobaczę Jacoba, April ani Crisa?
Niepokój - czy oni są w ogóle zdrowi? Wszyscy żyją i mają się dobrze?
Złość - za kogo "oni", kimkolwiek byli, się uważają?! Nie mogą tak po prostu porywać sobie niewinnej osoby.
Zaczęłam krzyczeć o pomoc, co też nie przyniosło żadnego skutku. W końcu zaczęłam się czuć głodna. Zegarek na szafce nocnej wskazywał godzinę 14.00. Nie jadłam ani śniadania, ani obiadu. A wszyscy wiedzą jak bardzo uwielbiam jeść. Dużo jeść.
Sprawdziłam, czy mam możliwość położenia się na łóżku. Udało mi się przesunąć metalowe obręcze wzdłuż zawijasów ramy i mogłam spokojnie opaść na łóżko. Było takie miękkie i tak pięknie pachniało, że od razu zachciało mi się spać. Przymknęłam powieki, ale ktoś otworzył drzwi. Otworzyłam oczy i zauważyłam blondyna trzymającego w rękach tacę z jedzeniem. Podniosłam się i powstrzymałam od wydania jęku.
Na tacy stał talerz z rogalikami, dżemem, miodem, masłem, croissant oblany czekoladą, dzbanek soku pomarańczowego i kubek z kawą (domyśliłam się, ponieważ w pokoju unosił się jej świeży zapach).
Niall najwidoczniej zauważył moje głodne spojrzenie (głodne oczywiście w kontekście jedzenia) i zaśmiał się.
Kurde, czy on ma zamiar dać mi to jedzenie?
-Oczywiście, dam ci to, ale... - spojrzał znacząco na moje usta, po czym jego wzrok powędrował w dół swojego ciała. Moja mina musiała wyrażać więcej niż słowa, ponieważ byłam pewna, że chłopak mówi prawdę. - Boże, przecież tylko żartuję, Dziewico Maryjo - dodał przewracając oczami. Podał mi tacę, a ja bez żadnego skrępowania zaczęłam pochłaniać mój śniadanio/luncho/obiad.
-Chociaż, gdybyś chciała... - szepnął siadając obok mnie, zdecydowanie zbyt blisko. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego oddech na moim odsłoniętym ramieniu. - ... wystarczy słowo.
I kiedy już myślałam, że zaraz mnie zgwałci, wstał i ruszył w kierunku drzwi.
-Wrócę... Późno. Nie czekaj na mnie, kochanie - szepnął i wyszedł.
Taa, jakbym chciała na ciebie czekać.
Dokończyłam posiłek i odstawiłam tacę na podłogę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam prawie pewna, że sypialnia należy do Niall'a. Była bardzo duża. Ściany były pomalowane na ciemno, z sufitu zwisała modernistyczna lampa. Na podłodze walały się ubrania, puszki po napojach i papierki po słodyczach. W kącie zauważyłam nawet fioletowy biustonosz. Miałam wielką nadzieję, że pościel była świeża. Na ścianie, oprawiona w szklaną ramę, wisiała koszulka, prawdopodobnie jakiegoś zespołu piłkarskiego. Dostrzegłam gitarę rzuconą na podłogę. Zrobiło mi się smutno, bo jak można tak traktować instrument? Na szafce oprócz zegarka stała pusta ramka na fotografię.
Po co mu pusta ramka? Ten pokój jest tak strasznie zabałaganiony. Nic tu do siebie nie pasuje, wszystko jest przypadkowe.
Przeturlałam się na drugą stronę łóżka i dosięgłam gitarę. Nie mogłam na niej zagrać, więc po prostu ułożyłam ją obok siebie na łóżku. Musiała być droga, ponieważ kiedy przez przypadek zahaczyłam o struny (które zresztą były złote*), wydobył się z niej przepiękny dźwięk. Była wykonana najprawdopodobniej z mahoniu, co było głównym świadectwem jej wysokiej ceny. Tak strasznie chciałam na niej zagrać.
Może to głupie, ale czułam się bezpieczniej, kiedy obok mnie leżał instrument.
***
Kiedy zegarek wskazywał godzinę 1:30, zmagałam się ze snem. Byłam cholernie głodna, ponieważ Niall nie dał mi kolacji. Pozwoliłam sobie wejść pod kołdrę, bo przecież chłopak sam mnie zamknął w tym pokoju. Chyba nie oczekiwał, że będę spać na podłodze? Około 2:00 usłyszałam kroki i Niall wpadł do pokoju w objęciach jakiejś dziewczyny. Nie zauważyli mnie, więc głośno odkaszlnęłam, zszokowana tym, co się działo.
-Chyba nie macie zamiaru robić tego t u t a j? - zapytałam.
-Może chcesz się dołączyć? - powiedział, a ja prychnęłam.
-Wypierdzielaj. - warknęłam i rzuciłam w niego zgniecioną puszką po Coca Coli.
Śmiejąc się, wyszli z pokoju. Przez kolejne pół godziny musiałam słuchać odgłosów dobiegających zza ściany.
Ile bym dała, żeby nie być w tym cholernie pieprzonym miejscu.
Ile bym dała , żeby wiedzieć, co dzieje się z Jacobem.
Ile bym dała, żeby nie być w tym cholernie pieprzonym miejscu.
Ile bym dała , żeby wiedzieć, co dzieje się z Jacobem.
_________________________________________________________________________________
*instnieją złote struny, są one stosunkowo droższe od nkrmalnym strun
Hejka.
Z góry przepraszam, że tak strasznie zaniedbałam czytanie Waszych wspaniałych blogów. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. Obiecuję się poprawić!
Pisałam ten rozdział dosyć długo, ponad miesiąc. Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Mam ostatnio problemy, chociaż jest już lepiej. Pisałam ten rozdział już około 20 sierpnia, kiedy było na serio źle. Ale teraz mi się polepszyło i jakoś chyba przeżyję :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność.
Hopefully You liked the chapter! :)
Pamiętajcie o ulubionym cytacie!
Do napisania, Kropeczki!
~Mint Candy